Działdowo.pl | Internetowy serwis informacyjny miasta Działdowa

Piątek, 18.04.2025r.

Imieniny: Bogusławy, Apoloniusza

Powrót powrót

Przyroda po nas nie zapłacze – Andrzej Demus o Czarnobylu

Przyroda po nas nie zapłacze - Andrzej Demus o Czarnobylu

Katastrofa w Czarnobylu była największą katastrofą jądrową na świecie. Doszło do niej 26 kwietnia 1986 roku. Miejsce to, 32 lata później, odwiedzili lokalni podróżnicy – Magdalena i Andrzej Demus. Pan Andrzej podczas środowego (26 czerwca) spotkania w bibliotece, podzielił się z nami wrażeniami z postapokaliptycznej strefy, ale też i raju dla roślin i zwierząt.

Co wydarzyło się 32 lata temu na Ukrainie? Podczas testu turbin, doszło do przegrzania reaktora. Miały miejsce dwa wybuchy, które stopiły pręty paliwowe i rdzeń reaktora. Po latach już wiemy, że przyczyną katastrofy były wady konstrukcyjne. Władze ZSRR dwa dni zwlekały z podaniem do publicznej wiadomości informacji o tragedii. Kiedy nie dało się dłużej utrzymać katastrofy w tajemnicy, mieszkańców Europy ogarnęła panika. Wówczas nikt tak naprawdę nie wiedział, jak poradzić sobie ze skutkami wybuchu, zminimalizować je, nie dopuścić do skażenia kontynentu. Rosjanie działali niejako spontanicznie, ale ich poświęcenie i bohaterstwo sprawiły, że nadal możemy mieszkać u siebie (na miejscu pracowało 800 tys, likwidatorów). Gdyby radioaktywne substancje dostały się do gleby i wód, połowa Europy nie nadawałaby się do zamieszkania przez tysiące lat.

Skutki katastrofy najbardziej dotknęły terytorium Ukrainy. Nadal nie wiadomo ilu dokładnie ludzi zginęło podczas akcji ratunkowej, a ilu zmarło, w wyniku choroby popromiennej.

Polacy (w większości tylko dzieci szkolne) dostali do wypicia jedną dawkę Płynu Lugola (specyfik dostarczający tarczycy tak dużo jodu, żeby nie mogła ona przyjąć izotopu jodu z oparów promieniotwórczych), to jak się okazuje było za mało, aby zniwelować potencjalne skutki katastrofy. Mieliśmy jednak szczęście, ponieważ mieszkańcy terenów położonych blisko wybuchu, nie dostali płynu wcale.

Wskutek wybuchu, skażeniem większym i mniejszym objęty został teren 150 tys. km kw. Nad Europą pojawiła się radioaktywna chmura (dzięki sprzyjającym wiatrom radioaktywna chmura nie dotknęła Polski aż w takim stopniu).

350 tys. ludzi, mieszkańców Czarnobyla, Prypeci i okolicznych wiosek zostało ewakuowanych. Zostawili wszystko w jednej chwili, cały swój dobytek, wspomnienia, zwykłe życie, by już nigdy nie wrócić do domów.

Od ponad trzech dekad Czarnobyl przeraża i jednocześnie fascynuje. Na przestrzeni 2,5 tys. km. kw. powstała zamknięta strefa buforowa, w promieniu 10 km od elektrowni znajduje się natomiast strefa „szczególnego zagrożenia”.

Od 2009 roku tereny objęte katastrofą, zostały otwarte dla zwiedzających. Dzikie krajobrazy, niesamowite widoki, gdzie natura wdziera się w betonowe konstrukcje, przyciągają śmiałków z całego świata. Jednym z nich jest Andrzej Demus wraz z małżonką Magdaleną, która dzielnie towarzyszy mężowi, w fascynujących wyprawach po świecie.

Tym razem wybór padł na Czarnobyl.

Postapokaliptyczny klimat, który inspiruje pisarzy czy reżyserów uwiódł też i naszych podróżników. A ci, którzy przyszli na spotkanie z państwem Demus, mogli na chwilę przenieść się w te niebezpieczne rejony, siedząc wygodnie w zaciszu biblioteki.

Bardzo obrazowo, przystępnie, a jednocześnie z naukowym zacięciem Andrzej Demus, przedstawił słuchaczom historię Czarnobyla, wokół którego narosło wiele legend. Ta znakomita prezentacja, poparta bardzo dobrymi, artystycznymi fotografiami, oddała symbolikę tego miejsca. Idealnie stworzony przez człowieka świat rozpadł się w jednej chwili, ślady jego działalności powoli zaciera przyroda. Natura wygrywa z cywilizacją.

Co działo się przed awarią? Miasto Prypeć miało być w założeniu socjalistycznym rajem. Mieszkali tam w większości młodzi ludzie z dziećmi, pracownicy pobliskiej elektrowni. Piękne bloki, przedszkola, szkoły, hotel, nowoczesny szpital, sale sportowe, imponujący 50 metrowy basen, supermarket, czy nigdy nie oddane wesołe miasteczko – idealne miasto. Dziś „miasto widmo”, gdzie bujna natura zagrabia sobie dzieła człowieka. Czy tak będzie wyglądał koniec świata? Niszczejące sprzęty domowego użytku, farba łuszcząca się ze ścian, pozostawione książki, notatki, naczynia, zabawki, ślady spotkań, codziennego życia, przerwanego w pół słowa. Tam czas stanął w miejscu, nasz biegnie dalej. To niesamowite uczucie, kiedy nie musisz patrzeć na zegarek, zwalniasz, jesteś sam, wolny, w nieograniczonej przestrzeni. Jednak do „świata żywych” wzywa Licznik Geigera…

mcz

Dodał: Karol Wrombel Zdjęcia: archiwum MBP Działdowo

Poprzedni artykuł Następny artykuł

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close