Kalendarz wydarzeń
Ogrom śmieci, które spotykamy w lesie, na polanach, na plaży

Czas kwarantanny zmusił wielu ludzi do pozostania w domu. Po przymusowym pobycie w naszych prywatnych czterech ścianach, każdy chyba poczuł zew wolności i natury. Wielu z nas (nawet jeśli przed wybuchem pandemii, nie czuło potrzeby obcowania z przyrodą) w tym właśnie czasie zaczęło odkrywać walory najbliższej okolicy.
Wyjeżdżając za miasto nad rzekę, jezioro czy do lasu napotykamy nie tylko wielu znajomych, ale przede wszystkim górę śmieci. Niestety w XXI wieku, w czasie gdy tyle mówi się o ekologii i o ratowaniu środowiska naturalnego, to co najczęściej spotykamy to śmieci. Chyba każdy kto się wybrał na spacer w okolice malowniczego Kanału Młyńskiego, czy do naszego urokliwego lasu Malinowskiego nie raz napotkał się na porozrzucane śmieci. I tego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć. Niby każdy kocha przyrodę, niby każdy wyjeżdża poza miasto żeby odpocząć i co? Pozostawia po sobie niestety tylko bałagan i góry śmieci, a nie są to incydentalne zdarzenia. Jest w Działdowie grupa osób, którym nie jest obojętne w jakim środowisku żyjemy. Jest to wspaniała grupa ludzi, którzy idąc na spacer czy pobiegać sprząta ścieżki, parkingi i plaże. Niestety sprzątać można co tydzień, a ciągle jest co zbierać. Drugi raz powtórzę, nie jestem w stanie tego zrozumieć jak można kupić sobie jedzenie na wynos pojechać do lasu, żeby zjeść w pięknych okolicznościach przyrody, a później te śmieci zostawić. Jak można przejechać 50 km i śmieci zostawić w rowie czy na parkingu w lesie. Straszne jest gdy na polanie w lesie jest kosz z zamontowanym workiem, a śmieci i tak porozrzucane są wszędzie. Tak jest np. z parkingami w Malinowskim lesie, które systematycznie są sprzątane przez Rozbiegane Działdowo i biegaczy parkrun. To smutne gdy jedziemy do lasu pobiegać i zamiast zacząć od rozgrzewki to musimy zacząć od sprzątania. Niestety, bardzo często się zdarza, że nie są to tylko śmieci, nazwijmy je tak ogólnie „poimprezowe”, ale bardzo często worki przywiezione z domu. Kiedy to się skończy? Kiedy zrozumiemy że dużo fajniej jest spacerować po leśnej ścieżce i podziwiać rozkwitającą przyrodę niż wszechobecne śmieci? Miałam wrażenie, że edukacja ekologiczna tak promowana i w szkole i w mediach dociera do szerokiego grona naszego społeczeństwa. Niestety tak się nie dzieje. Dlaczego tak mało w nas świadomości lokalnej? Bo przecież miejsce, w którym mieszkamy, nasze miasta i wioski, to jest nasze wspólne dobro. Nie rozumiem, jak ktoś może dbać o swoje podwórko, a a park miejski uważa, że to nie jego, że tu KTOŚ przyjdzie i posprząta. Póki nie zrozumiemy, że to od nas zależy w jakiej rzeczywistości żyjemy, póty nic się nie zmieni. Mam tylko ogromną nadzieję, że Ci wszyscy wspaniali ludzie, którzy idąc na spacer czy pobiegać biorą worek i sprzątają ścieżki i dróżki, nie ustaną. Mam nadzieję, że im nigdy się to nie znudzi, że nigdy nie rozłożą rąk z bezradności. To są tacy cisi bohaterowie naszej lokalnej społeczności. Ciągle żyje z wiarą, że nadejdą takie czasy, że wychodząc na spacer nie trzeba będzie się zastanawiać, w którą stronę pójść, że nie trzeba będzie wybierać miejsc gdzie jest mniej naśmiecone. To zależy tak naprawdę tylko od nas. Czy w końcu zrozumiemy tą prosta zasadę, że miejsce w którym mieszkamy wygląda tak jak je sobie urządzimy. Jak je zaśmiecimy to będziemy mieszkać na śmietniku. Mam nadzieję, że tych kilka słów zmusi każdego Czytelnika do chwili refleksji i każdy spróbuje sam sobie odpowiedzieć na pytanie. W jakim świecie chcę żyć ja i moja rodzina? To przecież zależy tylko od nas.
Marzena Nąć
(Fot. Elżbieta Żywko, Piotr Koźmiński)



